W kolorowym wagoniku przechowuję kolorowe wspomnienia, takie
jak na przykład z cudownej Krety.
|
Elafonisi |
Gdy wysiadłam z samolotu poczułam cudowny zapach, który
towarzyszył mi później przez cały pobyt na wyspie. Do tej pory do końca nie
odgadłam jego nut, lecz wydawać by się mogło, że dookoła pachnie pomarańczami
przeplecionymi gajem oliwnym. A jeśli mowa o oliwie, to w Grecji jest ona
wyśmienita. I mimo, iż za oliwkami i oliwą nie przepadam, tam smakowała mi
wyjątkowo dobrze. Z resztą o czym tu mowa, skoro lokalni przedsiębiorcy
sprzedają ją przeważnie wszędzie i turysta ma wrażenie, jakby była wytłoczona
przed chwilą w przydomowej wytwórni. Dość jednak o oliwie.
Zatrzymaliśmy się w hotelu Louis Kreta Princess (obszerny
opis hotelu w osobnym wpisie). Nasze założenie wyjazdowe było nastawione na
odpoczynek, dobrze jednak, że się nie sprawdziło, bo czulibyśmy ogromny
niedosyt eksplorowania Krety zachodniej.
|
Hotel Louis Creta Princess |
|
Hotel Louis Creta Princess |
|
Hotel Louis Creta Princess |
|
Hotel Louis Creta Princess |
|
Hotel Louis Creta Princess |
|
Hotel Louis Creta Princess |
Kolejką po piękne
widoki i na degustację lokalnej Raki.
„The Little Fun Train” (sprzedaż biletów w hotelu, dorosły
17 euro, dziecko 8 euro) zabrał nas na „Western Adventure” – popołudniową
wycieczkę w okolice pokryte gajami oliwnymi. Gdzieniegdzie po drodze można było
również spotkać drzewa pomarańczowe i cytrynowe, co zdecydowanie było niebywałą
atrakcją dla dzieci. Pierwszy postój to jaskinia przerobiona na kościół.
Niezwykle urokliwe miejsce wraz z przepięknymi widokami nad przepaścią. Wejście
do jaskini jest dodatkowo płatne 2 euro, ale sprzedawca (przynajmniej w naszym
przypadku) przymknął oko, gdy okazało się, że nie ma wydać z banknotu 50 euro. Jaskinia nosi nazwę „Marathokefala” i
prezentuje okazałe stalaktyty i stalagmity.
|
Little Fun Train |
|
Little Fun Train |
|
Jaskinia Marathokefala |
|
Jaskinia Marathokefala |
Kolejnym etapem naszej wycieczki była wioska z najstarszym drzewem oliwnym na świecie.
Warto je nie tylko zobaczyć, ale również wejść do środka pnia. W wiosce nie
tylko drzewo jest atrakcją. Bezpłatnie można też zwiedzić niezwykłe Muzeum. Możemy w nim
zobaczyć narzędzia do zbioru oliwek i poznać tradycje związane z ich uprawą.
Po drugiej stronie drzewa jest dom właścicieli. Stylowo urządzone wnętrza
zachęcają do zachwytu nad różnorodnością greckiej kultury. Podczas naszej wizyty
w domu, na drewnianym krześle siedziała starsza Greczynka z laską, ubrana cała na
czarno. Jej tajemnicze spojrzenie wywarło na mnie ogromne wrażenie. Nie
zrobiłam jej zdjęcia, wydawało mi się, że nie wypada. To było bardzo
ciekawe doświadczenie. W domu właścicieli można również kupić lokalne produkty
wytwarzane z oliwek – na przykład kremy do rąk, które mają niesamowity zapach.
Ja ze swojej strony zaprosiłabym Cię jeszcze drogi czytelniku do wizyty w mini
gaju pomarańczowym znajdującym się po prawej stronie.
|
Najstarsze drzewo oliwne |
|
Najstarsze drzewo oliwne |
|
Najstarsze drzewo oliwne |
|
Muzeum |
|
Muzeum |
|
Muzeum |
|
Drzewo pomarańczowe |
|
Drzewo pomarańczowe |
|
Muzeum |
|
Muzeum |
|
Muzeum |
Ostatnim przystankiem „The Little Fun Train” była wizyta w
lokalnej, przydomowej wytwórni Raki. Miejsce bardzo klimatyczne,a sprzedawcy
niezwykle uprzejmi. Właściciele zadbali również o dzieci – dla nich
przygotowane były owoce i popcorn.
|
Raki - przydomowa wytwórnia |
|
Raki - przydomowa wytwórnia |
|
Raki - przydomowa wytwórnia |
Małym samochodem
terenowym w poszukiwaniu …
Elafonisi
Najpiękniejsze miejsce, jakie do tej pory w życiu widziałam.
Lazurowa woda zaprasza na leniwy spacer w gorących promieniach słońca, a różowy
piasek sprawia, że można poczuć się jak w bajce. Tak! Ta plaża zdecydowanie
jest bajeczna i z pewnością kiedyś tam wrócę.
|
Elafonisi |
|
Elafonisi |
|
Elafonisi |
|
Elafonisi |
|
Elafonisi |
|
Elafonisi |
|
Elafonisi |
|
Elafonisi |
|
Elafonisi |
Jeszcze po drodze na Elafonisi (jadąc przez miejscowość Topolia)
mijamy piękny punkt widokowy (uwaga niezabezpieczony) nad
głęboką przepaścią. W tym miejscu w małych kramikach można również zakupić
lokalne wyroby od sympatycznych sprzedawców. Jeden z nich pokazał nam nawet do
czego tak naprawdę służy jego laska z zakończeniem w postaci koziego rogu.
Otóż, jak widać na zdjęciu, laska służy do przyciągania niegrzecznych dzieci za
szyję ;)
Sokole oko w punkcie widokowym dostrzeże również kozy
uczepione na skalnych półkach, po drugiej stronie przepaści.
Jadąc dalej, w kierunku Elafonisi, przejeżdża się przez
tunel wydrążony w skale. Bardzo ciekawe doświadczenie, szczególnie gdy ma się
przed sobą autokar, który ledwo się tam zmieścił.
Laguna Balos
To drugie najpiękniejsze miejsce na Krecie. Prowadzi do
niego droga morska (z wycieczką z biura lub lokalną z miasta) lub lądowa. My
skorzystaliśmy z tej drugiej opcji. Popędziliśmy naszym wypożyczonym Jimnym
przez drogi kręte jak rogale, nad przepaściami niczym z filmów Bonda. Powiem
szczerze, że droga jest wyjątkowo niebezpieczna. Nie dość, że szutrowa, to ma
ostre podjazdy i jest tak wąska, że ciężko się wyminąć z innym autem. Nie
odważyłabym się pojechać tam zwykłym, małym samochodem osobowym. Z resztą nie
chodzi tu tylko o bezpieczeństwo ale również o ubezpieczenie. Dojazd na Balos
nie wlicza się w żadną polisę i jak uszkodzimy samochód to wszelkie koszty
ponosimy z własnej kieszeni. Uważam, że o wiele łatwiej w tym przypadku
jest uszkodzić na owej drodze zwykłą osobówkę. Niebezpieczeństwo dojazdu na Balos wynagradzają nam jednak widoki, które zapierają dech w
piersiach. Kozy też. Szczególnie te, które leniwie przeżuwając trawę zaglądają nam przy tym prawie do samochodu. Adrenalina
jednak cały czas buzuje, bo stoczyć się ze zbocza wcale nie jest trudno.
Podobno 10 lat temu turyści mogli „podziwiać” samochody które pospadały w
przepaść (opowiadała mi koleżanka, która zwiedzała Balos w tamtym czasie).
Teraz widocznie auta zostały posprzątane, by nie straszyć innych turystów. Po
dotarciu na szczyt pozostaje nam już „tylko” około 30 minutowe strome zejście
na przepiękną plażę. Radzę założyć wygodne buty, bo japonki w tym przypadku
mogą nie zdać egzaminu.
|
Balos |
|
Balos |
|
Balos |
|
Balos |
Gdy człowiek głodny
to zły
A przy zjeździe z Balos jest urokliwa restauracja z pysznym
jedzeniem. Zamówiliśmy sałatkę grecką, dla dzieci kotleciki z
kurczaka oraz talerz mięs grillowanych z dodatkami. Napoje składały się z soków
świeżo wyciskanych, darmowej wody i darmowego wina (stawianego na stole
wszystkim gościom). Wbrew temu, o czym naczytałam się wcześniej w przewodniku,
nie policzono nam za nakrycie stołu (podobno od 2 do 4 euro za osobę) ani w
tej, ani w innej restauracji (zwanej także przez Greków tawerną). Jedzenie było
wyśmienite a deser … ach, nawet nie da się go opisać słowami (i do tego również
był gratis). Rachunek wyniósł nas 50 euro (przypominam, że jesteśmy 4 osobową
rodziną), więc uważam, że to wcale nie tak dużo jak za tak obfity, pyszny obiad
z kilkoma greckimi gratisami.
Tawerna oprócz dobrego jedzenia zaskoczyła nas również przyjemnym wystrojem oraz menu przedstawionym w postaci gazety. Z ciekawostek dla „plastikowych”
– w wielu greckich restauracjach nie ma naklejek informujących o możliwości
płacenia kartą, jednakże w rzeczywistości zwykle nie ma z tym problemów.
|
Tawerna przy Balos |
|
Tawerna przy Balos |
|
Tawerna przy Balos |
|
Tawerna przy Balos |
|
Tawerna przy Balos |
|
Tawerna przy Balos |
Na Krecie w maju pada
deszcz? Niemożliwe!
A jednak, możliwe. Nam jednak było to bardzo na rękę,
ponieważ pochmurny dzień wykorzystaliśmy na zwiedzanie Chanii oraz okolicy
miasteczka Maleme (w którym to stacjonowaliśmy). Okazało się, że kierując się
na prawo od naszego hotelu (stojąc twarzą w kierunku morza), w bliskiej
odległości znajduje się przyjemna Taverna prowadzona przez dwóch młodych i
sympatycznych Greków. W Tavernie jest darmowe wi-fi, co
może być informacją niezwykle istotną dla osób, które w hotelu nie chcą
wykupywać płatnego dostępu. Znowu zamówiliśmy świeżo wyciskane soki z
pomarańczy i znowu stwierdziliśmy, że smakują one zupełnie inaczej niż u nas.
Smakoszom napojów chmielowych polecam piwo Fox. Z greckich przystawek próbowałam favy – lekko
słodkawej pasty, która z pieczywem smakuje naprawdę dobrze.
|
Tawerna Maleme |
Chania podczas deszczu prezentuje się cudownie. Fale
napędzane wiatrem rozbijają się o nadbrzeże, mocząc turystom buty i spodnie. Budynki
nie mienią się tęczowymi kolorami tak jak w słońcu, ale też jest bardzo
klimatycznie. Z braku czasu nie odbyliśmy przejażdżki na ślicznych i stylowych
bryczkach. Cóż może następnym razem :)
|
Chania |
|
Chania |
|
Chania |
|
Chania |
A na koniec taki smaczek
W niedalekiej odległości od hotelu Louis Creta Princess znajduje się baza wojskowa NATO, wraz z poligonem rakietowym. Podczas naszego pobytu (tygodniowego) kilkakrotnie słychać było bardzo głośne wybuchy, a znad ziemi unosił się dym. Jeśli ktoś nie wie, że chodzi tylko o ćwiczenia, może się naprawdę wystraszyć. Jeden z wybuchów był na tyle silny, że mieliśmy wrażenie, że huk zaraz powybija szyby.
|
Maleme, baza wojskowa |
PS. Na Krecie można spotkać cykady. Czasem nawet siadają bardzo blisko nas. Miły dla ucha jest ich "śpiew", który w nocy najpiękniej ukołysze nas do snu przy otwartym oknie.
|
Grecka cykada |