Aż wstyd się przyznać, ale o Muzeum Ewolucji w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie dowiedziałam się przy okazji … wystawy o pająkach. Dobrze jednak, że się dowiedziałam, bo dla dzieci to wspaniałe miejsce, w którym można spotkać „Lucy”, czyli rekonstrukcję słynnego australopiteka (jeden z rodzajów ssaków naczelnych z rodziny człowiekowatych, jego przedstawiciele żyli w Afryce kilka milionów lat temu. Najprawdopodobniej z tego lub podobnego rodzaju gatunku wyewoluował homo sapiens). W Muzeum znajdziemy też kilka dużych eksponatów szkieletów dinozaurów, na widok których każde dziecko mówi „Wow” (niekiedy dorośli też), eksponaty skamieniałych jaj dinozaurów oraz drobne czaszki prymitywnych ssaków. Muzeum Ewolucji zachwyca wystawami stałymi i czasowymi (wszelkie informacje można znaleźć na stronie http://www.muzewol.pan.pl).
Ale, ale … kto nie ma
arachnofobii, z pewnością z zaciekawieniem obejrzy wystawę: „Fascynujący świat
pająków i skorpionów”, która w Muzeum Ewolucji będzie wystawiana jeszcze do 30
sierpnia 2015 r. To niezwykły świat ponad 50 żywych okazów - jadowitych bardziej
lub mniej pająków i uroczych bardziej lub mniej skorpionów. Jak czytamy w
ulotce: „Zamknięte szklane terraria zapewniają bezpieczeństwo i pozwalają na
filmowanie i fotografowanie prezentowanych okazów z odległości 5-10 cm, a bogate
opisy i tablice informacyjne pozwalają poznać te stworzenia i ich ważną rolę
jaką pełnią w świecie przyrody”. Rzeczywiście warto zatrzymać się nieco dłużej
na wystawie, poczytać o tych cudownych stworzeniach i popatrzeć jak uplotły
przepiękną pajęczą sieć. Moje dzieci (5 i 11 lat) były zachwycone, dowiedziały
się wielu ciekawostek, a i przy okazji poznały dziecięce doświadczenia taty,
który opowiedział im o prawdziwym spotkaniu ze skorpionem w Algierii.
O wystawie słyszałam różne
opinie- że za droga, że nudna itp. Mam jednak wrażenie, że ludzie po prostu nie
doceniają tego, co im dane. Ktoś musiał przecież te pająki i skorupiaki zebrać
do kupy, zapakować do specjalnych terrariów, przetransportować z innych
krajów, przygotować makiety, wynająć powierzchnię, wydrukować ulotki i
zatrudnić ludzi. Czy to naprawdę nie jest warte zapłaty kilkunastu złotych za
bilet? Rozumiem, że o nudności wystawy mogą mówić osoby, które spędziły w niej
15 minut, zaglądając szybko do każdego terrarium i uciekając z niej jak
najprędzej; dla mnie jednak wartością nadrzędną takich rodzinnych wypadów jest,
po pierwsze edukacja dzieci (jeśli jeszcze same nie umieją czytać, my, rodzice
przeczytajmy im informacje z planszy) a po drugie i najważniejsze, RODZINNIE
SPĘDZANIE CZASU RAZEM. I tym akcentem zachęcam do podobnych aktywności każdego
z Was, nie koniecznie tylko na wystawie pająków w Pałacu Kultury i Nauki (od
strony ul. Świętokrzyskiej).
PS. Jeśli byście chcieli
mieć w swoim domu (nie)prawdziwego pająka, na wystawie można kupić (50 zł, 75
zł, 100 zł) wylinkę w szklanej kuli.
Wylinka – to taka pajęcza „skórka”,
którą pająk zrzuca w trakcie wzrostu (zastępując ją większą i wygodniejszą). W bardzo wielu przypadkach wylinka jest
tak zachowana, że wygląda jak prawdziwy pająk.