wtorek, 24 marca 2015

Jak uratowałyśmy kaczkę ...


Warszawa, osiedle „Jelonki”, mała uliczka wieczorem już ciemna. Jadę z Alicją samochodem i nagle widzę trzepoczącego skrzydłami ptaka? leżącego na asfalcie. Zatrzymuję się, niestety jako jedyna, inni mijają mnie prawie rozjechawszy zwierzątko, nie bacząc, że ono jeszcze żyje. Parkuję szybko samochód na pobliskim parkingu, wyciągam z apteczki rękawiczki, folię termiczną i biegniemy z Alicją na ratunek. To była kaczka łyska (tak powiedział Pan ratownik od zwierząt), leżała biedna i zakrwawiona na środku uliczki i nikt nie interesował się jej losem. Alicja trzęsła się cała ze strachu o jej życie i z emocji. Poprosiłam przechodnia by pomógł mi zanieść kaczkę na komisariat, który na szczęście znajduje się tuż obok. Tam poinstruowano nas, że należy zadzwonić pod numer 986 by wezwać Straż dla Zwierząt. Zadzwoniłam, okazało się, że nasza „interwencja” będzie trzecia w kolejności. Czekałyśmy ponad dwie godziny. Alicja na przemian płakała i śmiała się gdy kaczka już się lepiej czuła (a nam się tak wydawało). Dla takiego małego dziecka uratowanie tej  kaczki to było niesamowite przeżycie. Choć niektórzy twierdzą, że nie warto było ratować „zwykłej” nie wiadomo jakiej kaczki, ja wiem, że dla mojego dziecka to była lekcja prawdziwego życia (nawet zaryzykowałabym stwierdzenie namiastka ratowania świata) i to był bardzo ważny dla niej wieczór. Kaczka przeżyła J





środa, 18 marca 2015

Zadziwiające owady - fantastyczna wystawa edukacyjna dla dzieci.


Osa, pszczoła, motyl, mrówka, jak, gdzie żyją, jak wyglądają pod mikroskopem? Dzieci mogą zostać znawcami w tym temacie, dzięki Atrium Reduta w Warszawie. Centrum Handlowe zorganizowało bowiem atrakcyjną wystawę przyrodniczo – edukacyjną (wystawa otwarta jeszcze do 29 marca). Dzieci wchodzą same do dwóch pomieszczeń, które wyglądają jak laboratoria (przygód – też). W pierwszym poznają między innymi mrówki i motyle, dowiadują się co to jest np. odwłok i oglądają owady pod mikroskopem. Chętni mogą założyć specjalne uniformy (białe marynarki), dzięki którym poczują się jak prawdziwi laboranci.











Drugie pomieszczenie z zewnątrz przypomina ul. Dzieci w ulu oglądają film edukacyjny o pszczołach, dowiadują się jak produkowany jest miód i dlaczego pszczoła jest tak ważnym elementem naszego ekosystemu. 




Na koniec (czyli po około 40 minutach) każde dziecko otrzymuje wydrukowane zdjęcie, pozowane z owadem oraz dyplom Młodego Znawcy Owadów. Świetny sposób na edukację, bardzo polecam i żałuję, że sama nie mogłam zostać takim znawcą ;)









wtorek, 17 marca 2015

Warszawskie Dni Rodzinne, kawiarnie: Kids&Friends, Lemonka oraz Fundacja Sto Pociech.


Warszawskie Dni Rodzinne (Prudential) upłynęły pod znakiem kreatywności i edukacji. Czas pozwolił nam na odwiedzenie tylko ( a może aż) trzech wspaniałych miejsc:

Kawiarnia rodzinna Kids& Friends zaproponowała „Slajdowisko”. Dzieci oglądały bajki na ścianie, wyświetlane z projektora, głos „czytany” użyczony był przez sympatyczną Panią prowadzącą zajęcia. Wygodne poduchy, możliwość zobaczenia bajki na kliszy, włączenie swojej wyobraźni – to było wspaniałe wydarzenie i dla młodszych i dla starszych. Przy okazji tegoż spotkania, odkryłyśmy z Alicją świetne miejsce na mapie Warszawy, kawiarnia bowiem odpowiada wszystkim potrzebom relaksu i zabawy. Na parterze jest część siedzeniowo – rekreacyjna, można powiedzieć głośniejsza, z kącikiem dla dzieci, który jest imitacją prawdziwego mieszkania. Robi to niesamowite wrażenie, nie tylko dla dzieci. W owym mieszkaniu znajduje się kilka pomieszczeń (pokoje przedzielone są ścianami z desek) – kuchnia, przedpokój, salon itp., wszystko jak w najprawdziwszym mieszkaniu. W salonie są nawet okna, w których wiszą firanki J Na piętrze kawiarni jest stylowa sala z piękną i tajemniczą fototapetą, eleganckimi krzesłami i francuską muzyką w tle. Można się naprawdę zapomnieć …













Kolejnym punktem naszej wycieczki Warszawskich Dni Rodzinnych były warsztaty przyrodnicze w Fundacji Sto Pociech, na ulicy Freta. Ach, co to były za wspaniałe zajęcia! Najpierw dzieci uczyły się rozpoznawać jakie gniazda należą do jakiego gatunku ptaszków, następnie mogły dotknąć prawdziwej budki lęgowej. Wiedzę zdobytą podczas prezentacji, wszyscy utrwalali za pomocą zagadek. Najciekawsze dla najmłodszych było chyba jednak zgadywanie, który głos należy do którego ptaszka. Myślałam, że na tym etapie spotkanie się zakończy, ale jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że przed nami jeszcze trzy wspaniałe punkty programu. Pierwszym z nich było budowanie jadalnego gniazda, z makaronu i innych słodkich bądź słonych składników (gniazdo oczywiście było potem skonsumowane), następnie dzieci szukały w ogrodzie prawdziwych ptasich domów na drzewach, a na koniec wszyscy budowaliśmy gniazda z gliny, siana oraz znalezionych patyków i piór. Było naprawdę merytorycznie i kreatywnie.














W niedzielę byłyśmy w kawiarni Lemonka, na warsztatach pieczenia mini pizzy. Dla Alicji to była pierwsza przygoda z gotowaniem. Dzieci podczas zajęć formowały ciasto, nakładały składniki i z pomocą rodziców ścierały na tarce żółty ser. Na sam koniec zajęć pizza została upieczona i zjedzona. Było pysznie! Sama kawiarnia przyjemna, choć znacznie mniejsza niż Kids&Friends. Obsługa – sympatyczna, fachowa i bardzo pomocna.








piątek, 13 marca 2015

Mamo, czy ja będę kiedyś latać?


Mamo, czy ja będę kiedyś latać? Zapytała mnie 5-letnia Alicja, po wyjściu z kina. Byłyśmy razem na bajce „Barbie: Super Księżniczki”. W tamtej chwili pytanie mnie bardzo zaskoczyło, ale i uświadomiło fakt, jak bardzo trzeba zwracać uwagę na mądre odpowiedzi każdego pytania dziecka. Cóż bowiem może zrobić 5- latka, która właśnie w bajce widziała latającą księżniczkę? Pierwszą moją myślą oczywiście było „wyskoczyć przez okno i spróbować latać”. Zrobiło mi się gorąco, odetchnęłam jednak głęboko i odpowiedziałam córce na pytanie:

 „Nie, Alicjo, ludzie nigdy nie będą latać, chyba, że samolotami. Zatem, tobie nigdy nie urosną skrzydła i nie będziesz mogła wyskoczyć z okna i pofrunąć. Możesz jednak, podobnie jak Barbie, zostać superbohaterką, jeśli będziesz mądrą i uczynną dziewczynką, pomagającą innym ludziom lub światu. Pamiętasz jak kiedyś bezinteresownie sprzątałyśmy śmieci w naszej okolicy? Takie właśnie postawy czynią człowieka bohaterem. Czasem nawet może się zdarzyć, że ktoś komuś uratuje życie, na ulicy, więc wcale nie potrzebuje skrzydeł, żeby być bohaterem, prawda?”

Alicja pokiwała przytakująco głową i uśmiechnęła się. Widziałam po jej minie, że zaczyna się zastanawiać co mogłaby zrobić, by zostać superbohaterką.




Rozmawiajmy z dziećmi zawsze i wszędzie, tłumaczmy na czym polega świat i jakie są jego prawdziwe wartości. Opowiadajmy (czytajmy) im bajki, ale też rozmawiajmy o morałach z nich wynikających. Dorosły przecież rozumie wszystko doskonale, ale dziecko żyjąc w świecie wyobraźni może czasem popełnić błąd, który będzie je sporo kosztował.



Bajkę: „Barbie: Super Księżniczki” polecam. Może i nie jest to taka super produkcja, jak „Kraina Lodu”, ale ma w sobie również wiele dobrego. Uczy dzieci współpracy, pomagania innym i walki ze złem. 

źródło zdjęcia: filmweb.pl

źródło zdjęcia: filmweb.pl

poniedziałek, 9 marca 2015

"Czar PRL" naprawdę mnie zaCZARował.


PRL! Wszystko na kartki, nawet … kartki na kartki. Oczekiwanie na mieszkanie – średnio 20 lat, puste półki w sklepach, brak papieru toaletowego, łyżki, widelce, szklanki przypięte łańcuchem
 ( a i tak kradli ;)) Pamiętam te czasy jak przez mgłę, ale pamiętam! Kocham PRL! Kocham wracać myślami, na zdjęciach do tego magicznego czasu, gdzie kultowym meblem był (jakże funkcjonalny z resztą) półkotapczan J Niczego nie było, a jednak ludzie mieli pracę i byli uśmiechnięci. Mama mi opowiadała, że jak się miało maturę, to do jakiego biura się nie weszło, to praca była „od ręki”. Pamiętam też, jak dostawała wypłatę w czerwonych banknotach stuzłotowych, którymi to pewnego dnia postanowiłam się pobawić na balkonie. Jakież szczęście, że nie było wtedy wiatru ;) A Tata? Był organizatorem fantastycznych domówek, na których barwnie świecił kolorofon i wszyscy ze wszystkimi tańczyli w wesołych parach.



Pamiętam jeszcze czasy bez telefonów komórkowych, gdy na obiad mama wołała mnie przez okno siódmego piętra. Z koleżankami grałyśmy w gumę, z kolegami graliśmy w kapsle. Czas spędzało się na trzepaku, grając w dwa ognie na trawie lub bawiąc w podchody. Dzieci były brudne i szczęśliwe. Owszem, rodzice czasem nas szukali po osiedlu całymi godzinami, ale naprawdę było fajnie. To były lata bez nowoczesnych technologii , gdzie powszechne zainteresowanie wzbudzał komputer Atari . To były czasy chodzenia z walkmenami i chwalenia się posiadaniem kaset z hitami Backstreet Boys. Rocznik "80- ty" nadal wie, do czego służą obie rzeczy poniżej ;)



Dlatego tak bardzo jestem szczęśliwa, że w Warszawie powstało Muzeum „Czar PRL”, które miałam okazję odwiedzić w Dzień Kobiet. Ach, ileż rzeczy mi się przypomniało z dzieciństwa, choć nie tylko, bo pamiętam jak 8 lat temu w pierwszym wynajętym z mężem mieszkaniu, stała pralka Frania. Długo u nas nie zagościła, bo bym cierpliwość szybko straciła, ale fakt jest jednak faktem, że miałam okazję dowiedzieć się jak to jest prać we Frani. Kobiety w czasach PRLu nie mogły uwierzyć, że ktoś wymyślił sprzęt, który będzie sam prał, gdy one w tym czasie będą mogły wypić sobie po prostu herbatę. Tej i wielu innych ciekawostek dowiedziałam się od wspaniałego przewodnika, którego miałam przyjemność posłuchać podczas spaceru po Muzeum, z okazji Dnia Kobiet.



„Czar PRL” już od wejścia jest magiczny. Stare, obdarte drzwi, opustoszałe korytarze, toaleta, doskonale oddają klimat tego miejsca. Z pewnej perspektywy można nawet zobaczyć zderzenie starej rzeczywistości z nową.








Podczas wykonywania zdjęcia, gdy łapię za klamkę w celu wejścia do muzeum, nagle, nie wiadomo skąd pojawia się … czarny kot! (moja mina mówi sama za siebie). Nie wiedząc wtedy jeszcze co jest w wewnątrz, wiedziałam, że zakocham się w tym miejscu i tak właśnie było. Gdybym była dzieckiem, z tymi wspomnieniami co mam teraz w głowie, piszczałabym z radości, a że jestem już ponad trzydziestolatką, pozostał mi jedynie na twarzy szeroki uśmiech; jedynie moja przyjaciółka, która towarzyszyła mi w Muzeum, wiedziała jakie emocje przeżywałam w środku siebie, przebywając w tym wspaniałym klimacie. 




Jakby komuś jednak w Dzień Kobiet nie wystarczyło  samo zwiedzanie, można było wziąć udział w loterii fantowej, w której do wygrania były … uwaga … goździk, kawa i rajstopy ;)



Ale, ale … w Muzeum „Czar PRL” można zorganizować sobie urodziny rodem z tamtej „epoki”! Ach, nie odpuszczę, na pewno wynajmę kiedyś na swoją imprezę ten fantastyczny lokal. DJ będzie wtedy grał najpiękniejsze prl-owskie melodie a goście zajadać się będą śledziem i chlebem ze smalcem.