Warszawa, osiedle „Jelonki”, mała uliczka wieczorem już
ciemna. Jadę z Alicją samochodem i nagle widzę trzepoczącego skrzydłami ptaka? leżącego na asfalcie. Zatrzymuję się, niestety jako jedyna, inni mijają mnie prawie
rozjechawszy zwierzątko, nie bacząc, że ono jeszcze żyje. Parkuję szybko
samochód na pobliskim parkingu, wyciągam z apteczki rękawiczki, folię
termiczną i biegniemy z Alicją na ratunek. To była kaczka łyska (tak powiedział
Pan ratownik od zwierząt), leżała biedna i zakrwawiona na środku uliczki i nikt
nie interesował się jej losem. Alicja trzęsła się cała ze strachu o jej życie i
z emocji. Poprosiłam przechodnia by pomógł mi zanieść kaczkę na komisariat,
który na szczęście znajduje się tuż obok. Tam poinstruowano nas, że należy
zadzwonić pod numer 986 by wezwać Straż dla Zwierząt. Zadzwoniłam, okazało się,
że nasza „interwencja” będzie trzecia w kolejności. Czekałyśmy ponad dwie
godziny. Alicja na przemian płakała i śmiała się gdy kaczka już się lepiej
czuła (a nam się tak wydawało). Dla takiego małego dziecka uratowanie tej kaczki to było niesamowite przeżycie. Choć
niektórzy twierdzą, że nie warto było ratować „zwykłej” nie wiadomo jakiej
kaczki, ja wiem, że dla mojego dziecka to była lekcja prawdziwego życia (nawet
zaryzykowałabym stwierdzenie namiastka ratowania świata) i to był bardzo ważny
dla niej wieczór. Kaczka przeżyła J
wtorek, 24 marca 2015
środa, 18 marca 2015
Zadziwiające owady - fantastyczna wystawa edukacyjna dla dzieci.
Osa, pszczoła, motyl, mrówka, jak, gdzie żyją, jak wyglądają
pod mikroskopem? Dzieci mogą zostać znawcami w tym temacie, dzięki Atrium
Reduta w Warszawie. Centrum Handlowe zorganizowało bowiem atrakcyjną wystawę
przyrodniczo – edukacyjną (wystawa otwarta jeszcze do 29 marca). Dzieci
wchodzą same do dwóch pomieszczeń, które wyglądają jak laboratoria (przygód –
też). W pierwszym poznają między innymi mrówki i motyle, dowiadują się co to jest np. odwłok
i oglądają owady pod mikroskopem. Chętni mogą założyć specjalne uniformy (białe
marynarki), dzięki którym poczują się jak prawdziwi laboranci.
Drugie pomieszczenie z zewnątrz przypomina ul. Dzieci w ulu
oglądają film edukacyjny o pszczołach, dowiadują się jak produkowany jest miód
i dlaczego pszczoła jest tak ważnym elementem naszego ekosystemu.
Na koniec (czyli po około 40 minutach) każde dziecko
otrzymuje wydrukowane zdjęcie, pozowane z owadem oraz dyplom Młodego Znawcy Owadów.
Świetny sposób na edukację, bardzo polecam i żałuję, że sama nie mogłam zostać
takim znawcą ;)
wtorek, 17 marca 2015
Warszawskie Dni Rodzinne, kawiarnie: Kids&Friends, Lemonka oraz Fundacja Sto Pociech.
Warszawskie Dni Rodzinne (Prudential) upłynęły pod znakiem
kreatywności i edukacji. Czas pozwolił nam na odwiedzenie tylko ( a może aż)
trzech wspaniałych miejsc:
Kawiarnia rodzinna Kids& Friends zaproponowała
„Slajdowisko”. Dzieci oglądały bajki na ścianie, wyświetlane z projektora,
głos „czytany” użyczony był przez sympatyczną Panią prowadzącą zajęcia. Wygodne
poduchy, możliwość zobaczenia bajki na kliszy, włączenie swojej wyobraźni – to
było wspaniałe wydarzenie i dla młodszych i dla starszych. Przy okazji tegoż
spotkania, odkryłyśmy z Alicją świetne miejsce na mapie Warszawy, kawiarnia
bowiem odpowiada wszystkim potrzebom relaksu i zabawy. Na parterze jest część
siedzeniowo – rekreacyjna, można powiedzieć głośniejsza, z kącikiem dla dzieci,
który jest imitacją prawdziwego mieszkania. Robi to niesamowite wrażenie, nie
tylko dla dzieci. W owym mieszkaniu znajduje się kilka pomieszczeń (pokoje
przedzielone są ścianami z desek) – kuchnia, przedpokój, salon itp., wszystko
jak w najprawdziwszym mieszkaniu. W salonie są nawet okna, w których wiszą
firanki J Na
piętrze kawiarni jest stylowa sala z piękną i tajemniczą fototapetą,
eleganckimi krzesłami i francuską muzyką w tle. Można się naprawdę zapomnieć …
Kolejnym punktem naszej wycieczki Warszawskich Dni
Rodzinnych były warsztaty przyrodnicze w Fundacji Sto Pociech, na ulicy Freta.
Ach, co to były za wspaniałe zajęcia! Najpierw dzieci uczyły się rozpoznawać
jakie gniazda należą do jakiego gatunku ptaszków, następnie mogły dotknąć
prawdziwej budki lęgowej. Wiedzę zdobytą podczas prezentacji, wszyscy
utrwalali za pomocą zagadek. Najciekawsze dla najmłodszych było chyba jednak
zgadywanie, który głos należy do którego ptaszka. Myślałam, że na tym etapie
spotkanie się zakończy, ale jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że
przed nami jeszcze trzy wspaniałe punkty programu. Pierwszym z nich było
budowanie jadalnego gniazda, z makaronu i innych słodkich bądź słonych
składników (gniazdo oczywiście było potem skonsumowane), następnie dzieci
szukały w ogrodzie prawdziwych ptasich domów na drzewach, a na koniec wszyscy
budowaliśmy gniazda z gliny, siana oraz znalezionych patyków i piór. Było
naprawdę merytorycznie i kreatywnie.
W niedzielę byłyśmy w kawiarni Lemonka, na warsztatach
pieczenia mini pizzy. Dla Alicji to była pierwsza przygoda z gotowaniem. Dzieci
podczas zajęć formowały ciasto, nakładały składniki i
z pomocą rodziców ścierały na tarce żółty ser. Na sam koniec zajęć pizza
została upieczona i zjedzona. Było pysznie! Sama kawiarnia przyjemna, choć znacznie mniejsza niż Kids&Friends. Obsługa –
sympatyczna, fachowa i bardzo pomocna.
piątek, 13 marca 2015
Mamo, czy ja będę kiedyś latać?
Mamo, czy ja będę kiedyś latać? Zapytała mnie 5-letnia
Alicja, po wyjściu z kina. Byłyśmy razem na bajce „Barbie: Super Księżniczki”. W tamtej chwili pytanie mnie bardzo zaskoczyło, ale i uświadomiło fakt, jak
bardzo trzeba zwracać uwagę na mądre odpowiedzi każdego pytania dziecka. Cóż
bowiem może zrobić 5- latka, która właśnie w bajce widziała latającą
księżniczkę? Pierwszą moją myślą oczywiście było „wyskoczyć przez okno i
spróbować latać”. Zrobiło mi się gorąco, odetchnęłam jednak głęboko i
odpowiedziałam córce na pytanie:
„Nie, Alicjo, ludzie nigdy nie będą latać,
chyba, że samolotami. Zatem, tobie nigdy nie urosną skrzydła i nie będziesz
mogła wyskoczyć z okna i pofrunąć. Możesz jednak, podobnie jak Barbie, zostać
superbohaterką, jeśli będziesz mądrą i uczynną dziewczynką, pomagającą innym
ludziom lub światu. Pamiętasz jak kiedyś bezinteresownie sprzątałyśmy śmieci w
naszej okolicy? Takie właśnie postawy czynią człowieka bohaterem. Czasem nawet
może się zdarzyć, że ktoś komuś uratuje życie, na ulicy, więc wcale nie
potrzebuje skrzydeł, żeby być bohaterem, prawda?”
Alicja pokiwała przytakująco głową i uśmiechnęła się. Widziałam po jej minie, że zaczyna się zastanawiać co mogłaby zrobić, by zostać superbohaterką.
Alicja pokiwała przytakująco głową i uśmiechnęła się. Widziałam po jej minie, że zaczyna się zastanawiać co mogłaby zrobić, by zostać superbohaterką.
Rozmawiajmy z dziećmi zawsze i wszędzie, tłumaczmy na czym
polega świat i jakie są jego prawdziwe wartości. Opowiadajmy (czytajmy) im
bajki, ale też rozmawiajmy o morałach z nich wynikających. Dorosły przecież
rozumie wszystko doskonale, ale dziecko żyjąc w świecie wyobraźni może czasem
popełnić błąd, który będzie je sporo kosztował.
Bajkę: „Barbie: Super Księżniczki” polecam. Może
i nie jest to taka super produkcja, jak „Kraina Lodu”, ale ma w sobie również
wiele dobrego. Uczy dzieci współpracy, pomagania innym i walki ze złem.
źródło zdjęcia: filmweb.pl |
źródło zdjęcia: filmweb.pl |
poniedziałek, 9 marca 2015
"Czar PRL" naprawdę mnie zaCZARował.
PRL! Wszystko na kartki, nawet … kartki na kartki.
Oczekiwanie na mieszkanie – średnio 20 lat, puste półki w sklepach, brak
papieru toaletowego, łyżki, widelce, szklanki przypięte łańcuchem
( a i tak
kradli ;)) Pamiętam te czasy jak przez mgłę, ale pamiętam! Kocham PRL! Kocham
wracać myślami, na zdjęciach do tego magicznego czasu, gdzie kultowym meblem
był (jakże funkcjonalny z resztą) półkotapczan J
Niczego nie było, a jednak ludzie mieli pracę i byli uśmiechnięci. Mama mi
opowiadała, że jak się miało maturę, to do jakiego biura się nie weszło, to
praca była „od ręki”. Pamiętam też, jak dostawała wypłatę w czerwonych
banknotach stuzłotowych, którymi to pewnego dnia postanowiłam się pobawić na
balkonie. Jakież szczęście, że nie było wtedy wiatru ;) A Tata? Był organizatorem
fantastycznych domówek, na których barwnie świecił kolorofon i wszyscy ze
wszystkimi tańczyli w wesołych parach.
Pamiętam jeszcze czasy bez telefonów komórkowych, gdy na
obiad mama wołała mnie przez okno siódmego piętra. Z koleżankami grałyśmy w
gumę, z kolegami graliśmy w kapsle. Czas spędzało się na trzepaku, grając w dwa
ognie na trawie lub bawiąc w podchody. Dzieci były brudne i szczęśliwe. Owszem,
rodzice czasem nas szukali po osiedlu całymi godzinami, ale naprawdę było fajnie.
To były lata bez nowoczesnych technologii , gdzie powszechne zainteresowanie
wzbudzał komputer Atari . To były czasy chodzenia z walkmenami i chwalenia się
posiadaniem kaset z hitami Backstreet Boys. Rocznik "80- ty" nadal wie, do czego służą obie rzeczy poniżej ;)
Dlatego tak bardzo jestem szczęśliwa, że w Warszawie
powstało Muzeum „Czar PRL”, które miałam okazję odwiedzić w Dzień Kobiet. Ach,
ileż rzeczy mi się przypomniało z dzieciństwa, choć nie tylko, bo pamiętam jak
8 lat temu w pierwszym wynajętym z mężem mieszkaniu, stała pralka Frania. Długo
u nas nie zagościła, bo bym cierpliwość szybko straciła, ale fakt jest jednak
faktem, że miałam okazję dowiedzieć się jak to jest prać we Frani. Kobiety w
czasach PRLu nie mogły uwierzyć, że ktoś wymyślił sprzęt, który będzie sam
prał, gdy one w tym czasie będą mogły wypić sobie po prostu herbatę. Tej i
wielu innych ciekawostek dowiedziałam się od wspaniałego przewodnika,
którego miałam przyjemność posłuchać podczas spaceru po Muzeum, z okazji Dnia
Kobiet.
„Czar PRL” już od wejścia jest magiczny. Stare, obdarte
drzwi, opustoszałe korytarze, toaleta, doskonale oddają klimat tego miejsca. Z
pewnej perspektywy można nawet zobaczyć zderzenie starej rzeczywistości z nową.
Podczas wykonywania zdjęcia, gdy łapię za klamkę w celu
wejścia do muzeum, nagle, nie wiadomo skąd pojawia się … czarny kot! (moja mina
mówi sama za siebie). Nie wiedząc wtedy jeszcze co jest w wewnątrz, wiedziałam,
że zakocham się w tym miejscu i tak właśnie było. Gdybym była dzieckiem, z tymi
wspomnieniami co mam teraz w głowie, piszczałabym z radości, a że jestem już
ponad trzydziestolatką, pozostał mi jedynie na twarzy szeroki uśmiech; jedynie
moja przyjaciółka, która towarzyszyła mi w Muzeum, wiedziała jakie emocje przeżywałam
w środku siebie, przebywając w tym wspaniałym klimacie.
Jakby komuś jednak w
Dzień Kobiet nie wystarczyło samo
zwiedzanie, można było wziąć udział w loterii fantowej, w której do wygrania
były … uwaga … goździk, kawa i rajstopy ;)
Ale, ale … w Muzeum „Czar PRL” można zorganizować sobie
urodziny rodem z tamtej „epoki”! Ach, nie odpuszczę, na pewno wynajmę kiedyś na
swoją imprezę ten fantastyczny lokal. DJ będzie wtedy grał najpiękniejsze
prl-owskie melodie a goście zajadać się będą śledziem i chlebem ze smalcem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)