PRL! Wszystko na kartki, nawet … kartki na kartki.
Oczekiwanie na mieszkanie – średnio 20 lat, puste półki w sklepach, brak
papieru toaletowego, łyżki, widelce, szklanki przypięte łańcuchem
( a i tak
kradli ;)) Pamiętam te czasy jak przez mgłę, ale pamiętam! Kocham PRL! Kocham
wracać myślami, na zdjęciach do tego magicznego czasu, gdzie kultowym meblem
był (jakże funkcjonalny z resztą) półkotapczan J
Niczego nie było, a jednak ludzie mieli pracę i byli uśmiechnięci. Mama mi
opowiadała, że jak się miało maturę, to do jakiego biura się nie weszło, to
praca była „od ręki”. Pamiętam też, jak dostawała wypłatę w czerwonych
banknotach stuzłotowych, którymi to pewnego dnia postanowiłam się pobawić na
balkonie. Jakież szczęście, że nie było wtedy wiatru ;) A Tata? Był organizatorem
fantastycznych domówek, na których barwnie świecił kolorofon i wszyscy ze
wszystkimi tańczyli w wesołych parach.
Pamiętam jeszcze czasy bez telefonów komórkowych, gdy na
obiad mama wołała mnie przez okno siódmego piętra. Z koleżankami grałyśmy w
gumę, z kolegami graliśmy w kapsle. Czas spędzało się na trzepaku, grając w dwa
ognie na trawie lub bawiąc w podchody. Dzieci były brudne i szczęśliwe. Owszem,
rodzice czasem nas szukali po osiedlu całymi godzinami, ale naprawdę było fajnie.
To były lata bez nowoczesnych technologii , gdzie powszechne zainteresowanie
wzbudzał komputer Atari . To były czasy chodzenia z walkmenami i chwalenia się
posiadaniem kaset z hitami Backstreet Boys. Rocznik "80- ty" nadal wie, do czego służą obie rzeczy poniżej ;)
Dlatego tak bardzo jestem szczęśliwa, że w Warszawie
powstało Muzeum „Czar PRL”, które miałam okazję odwiedzić w Dzień Kobiet. Ach,
ileż rzeczy mi się przypomniało z dzieciństwa, choć nie tylko, bo pamiętam jak
8 lat temu w pierwszym wynajętym z mężem mieszkaniu, stała pralka Frania. Długo
u nas nie zagościła, bo bym cierpliwość szybko straciła, ale fakt jest jednak
faktem, że miałam okazję dowiedzieć się jak to jest prać we Frani. Kobiety w
czasach PRLu nie mogły uwierzyć, że ktoś wymyślił sprzęt, który będzie sam
prał, gdy one w tym czasie będą mogły wypić sobie po prostu herbatę. Tej i
wielu innych ciekawostek dowiedziałam się od wspaniałego przewodnika,
którego miałam przyjemność posłuchać podczas spaceru po Muzeum, z okazji Dnia
Kobiet.
„Czar PRL” już od wejścia jest magiczny. Stare, obdarte
drzwi, opustoszałe korytarze, toaleta, doskonale oddają klimat tego miejsca. Z
pewnej perspektywy można nawet zobaczyć zderzenie starej rzeczywistości z nową.
Podczas wykonywania zdjęcia, gdy łapię za klamkę w celu
wejścia do muzeum, nagle, nie wiadomo skąd pojawia się … czarny kot! (moja mina
mówi sama za siebie). Nie wiedząc wtedy jeszcze co jest w wewnątrz, wiedziałam,
że zakocham się w tym miejscu i tak właśnie było. Gdybym była dzieckiem, z tymi
wspomnieniami co mam teraz w głowie, piszczałabym z radości, a że jestem już
ponad trzydziestolatką, pozostał mi jedynie na twarzy szeroki uśmiech; jedynie
moja przyjaciółka, która towarzyszyła mi w Muzeum, wiedziała jakie emocje przeżywałam
w środku siebie, przebywając w tym wspaniałym klimacie.
Jakby komuś jednak w
Dzień Kobiet nie wystarczyło samo
zwiedzanie, można było wziąć udział w loterii fantowej, w której do wygrania
były … uwaga … goździk, kawa i rajstopy ;)
Ale, ale … w Muzeum „Czar PRL” można zorganizować sobie
urodziny rodem z tamtej „epoki”! Ach, nie odpuszczę, na pewno wynajmę kiedyś na
swoją imprezę ten fantastyczny lokal. DJ będzie wtedy grał najpiękniejsze
prl-owskie melodie a goście zajadać się będą śledziem i chlebem ze smalcem.
Świetnie napisany artykuł. Jak dla mnie bomba.
OdpowiedzUsuń