wtorek, 25 sierpnia 2015

Chcesz poszaleć Lamborghini? Z pewnością tego nie doświadczysz na torze w Ułężu ...


W miniony weekend miałam bardzo wątpliwą przyjemność uczestniczyć w moto prezencie na torze w Ułężu, blisko Warszawy. W sumie tą wątpliwą przyjemność miał mój mąż, który to jest fanem szybkich samochodów i dostał ode mnie w prezencie „po jednym okrążeniu KTM vs Lamborghini”. Na stronie katalogu marzeń czytamy: Przekonaj się jak dźwięczą silniki tych maszyn, podkręcone do maksymalnych obrotów, walczące o Twoją aprobatę na torze wyścigowym!”.

A ja teraz, po opadnięciu emocji zastanawiam się, czy oni w ogóle tam piszą o tym samym torze na którym ja byłam, w Ułężu? Po pierwsze ciężko to w ogóle nazwać torem, a w szczególności WYŚCIGOWYM! Po przybyciu na miejsce już sam fakt nie posiadania przez kierowców kasków wzbudził moje podejrzenia. „No, ale nic” pomyślałam i stwierdziłam, że może w tym miejscu są po prostu inne procedury. Gdy mąż wsiadł do Lamborghini … włączyłam nagrywanie w aparacie, czekałam w emocjach na ten niesamowity ryk silników i zawrotną prędkość, po którą tam pojechaliśmy (bagatela 130 km w jedną stronę!) i … niestety się nie doczekałam. Tor był tak krótki i pełen zakrętów, że nie było jak i gdzie się rozpędzić. Największa uzyskana prędkość to może 100 km/h? Ale chyba nawet też nie tyle. Jednym słowem ŻENADA. Gdy po krótkiej chwili miałam czas by spojrzeć na miny innych kierowców żądnych wrażeń, mogłam ujrzeć chyba tylko jedno wielkie rozczarowanie. Ale dlaczego ja w ogóle jestem aż tak zniesmaczona? Ano dlatego, że zapłaciłam za to prawie 400 zł, nie licząc benzyny na dojazd. Chciałam sprawić mężowi wspaniały, niezapomniany czas pełen emocji i wrażeń, których nigdy nie zapomni, a wyszło naprawdę źle. Gdybym nie była na torze Silverstone w Londynie, być może stwierdziłabym, że może tak ma być? Ale byłam i mam porównanie. Sama miałam okazję prowadzić Ferrari i rozwinąć prędkość ponad 220 km/h, ja – kobieta, w Anglii i do tego jeszcze z kierownicą po prawej stronie. To były naprawdę niesamowite emocje i tutaj, na torze w Ułężu spodziewałam się podobnych. Niestety. Pomyliłam się więc i Wam, drodzy czytelnicy szczerze odradzam. No, chyba, że chcecie się wybrać na „Spacer samochodem wyścigowym”.


PS. KTM nie było, zepsuł się, mąż jechał Porshe …


Tor Ułęż

Tor Ułęż









poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Prehistoryczne Oceanarium 3D, na Stadionie Narodowym


Oceanarium, Stadion Narodowy


Gdy Mozazaur groźnie otworzył swą paszczę, odsunęłam się lekko od ekranu, mając wrażenie, że zza szyby zaraz mnie zje. Takie były moje pierwsze wrażenia po wejściu na wystawę „Oceanarium Prehistoryczne 3D”, na Stadionie Narodowym. Bardzo mi się podobało. Było krótko, ale „treściwie”.

Wystawa to kilka ekranów ledowych, na których w trójwymiarze wyświetlane są prehistoryczne stworzenia morskie w ich ówczesnym naturalnym środowisku. Każdy widz ogląda wystawę w specjalnych okularach sprawiających wrażenie naprawdę wielkiego realizmu. Dzieci do lat 7 wpuszczane są na odpowiedzialność rodziców, czemu w ogóle się nie dziwię, bo tak realistycznych filmów naprawdę można się przestraszyć. Ostatnia sala jest interaktywna i odwzorowuje atak rekina. Jedni krzyczą, inni zdejmują okulary ze strachu ;)  to był zdecydowanie najlepszy punkt całej wycieczki.



Oceanarium Prehistoryczne 3D – wystawa na Stadionie Narodowym (główne wejście, brama nr 1), czynna codziennie od 10:00 do 20:00. 


Oceanarium, Stadion Narodowy

czwartek, 6 sierpnia 2015

Ciekawostki Pałacowe (PKiN) – czyli dlaczego warto wybrać się na zwiedzanie z przewodnikiem.


Pałac Kultury i Nauki, zna go chyba każdy? Widzimy go codziennie stojącego dumnie w centrum Warszawy. W nocy czasem mieni się jedną barwą, czasem kilkoma. Chadzamy tam do kina, teatru, na targi, wystawy i dyskoteki. Lubimy Pałac, czyż nie?  

Pałac Kultury i Nauki


Wczoraj miałam wielką przyjemność zobaczyć Pałac Stalina (taka była jego pierwotna nazwa) od tak zwanych „kulis” . Taką niezwykłą wycieczkę zorganizowało wydawnictwo ZNAK – wydawca książki „Pałac. Biografia intymna”. Na facebooku odbył się konkurs, w którym można było wygrać tą wspaniałą nagrodę.

Zwiedzanie zaczęliśmy od holu głównego, potem przechadzaliśmy się po pięknych, marmurowych salach okraszonych przepychem, na widok którego kilkadziesiąt lat temu ludzie mdleli. W Pałacu bywałam wielokrotnie, ale tylko tym razem spojrzałam w górę i ujrzałam przepiękną aranżację sufitu i ogromne żyrandole, które nawet mnie prawie zwaliły z nóg.

Miałam okazję zobaczyć „breżniewówki”, czyli tajemnicze sale przeznaczone dla najważniejszych gości. Sale, którymi można wejść na loże Sali Kongresowej. Zobaczyłam też przepięknie zdobione krzesła, które dziś wyglądają tak samo pięknie, jak 60 lat temu.


 
Pałac Kultury i Nauki

Pałac Kultury i Nauki

Pałac Kultury i Nauki

Pałac Kultury i Nauki

Pałac Kultury i Nauki

Pałac Kultury i Nauki

Pałac Kultury i Nauki


Kolejnym punktem wycieczki był  Taras Widokowy na 30 piętrze. Wjechaliśmy windą na 27 piętro, a resztę trasy pokonaliśmy schodami.

Ciekawostki z tego etapu:

Osoby obsługujące windy, ze względu na ciężkie warunki pracy, mogą wykonywać swoje obowiązki tylko 2 godziny dziennie.

Stopnie pomiędzy piętrami 29 i 30 są wyższe, niż na innych kondygnacjach.

Samobójców kończących swój żywot skacząc z najwyższego budynku w Polsce było 6 lub 7. Różne źródła podają różne dane, ze względu na to, iż jedne liczą parę jako „1”, inne jako „2”. W każdym razie para kochanków, która postanowiła się zabić skacząc z tarasu widokowego, zrobiła to z miłości. Rodzice nie zgadzali się na to, aby byli razem, więc …

Taras widokowy - Pałac Kultury i Nauki


„Centrum Dowodzenia” – pomieszczenie z mnóstwem przycisków odpowiadających za prawidłowe funkcjonowanie całego obiektu. Każdy wchodzący do pokoju wydobywał z siebie głośne „łał”. Tak, bo to miejsce naprawdę robi wrażenie.

Pałac Kultury i Nauki

Pałac Kultury i Nauki

Pałac Kultury i Nauki

Pałac Kultury i Nauki

Pałac Kultury i Nauki


Kot Kazimierz. To był bardzo mądry kot. Zawsze przychodził przed 7.30 i czekał na pracowników przed jednym z pomieszczeń. Po otwarciu drzwi, Kazimierz pierwszy wchodził do pokoju i siedział tam osiem godzin, czyli tyle ile trwała zmiana. Wszyscy lubili tego kota, maści białej. Nie tylko dlatego, że ich pilnował w czasie pracy, ale też z powodu wielu figli. Na przykład, gdy przysiadał na jakimś urządzeniu, rozłączał kabelki i nagle w całym Pałacu nie było prądu. Niestety, właśnie kocie psoty zgubiły kota Kazimierza. Wkręcił się on bowiem  któregoś razu w wiatrak. Pozostaje on jednak w pamięci pracowników, ponieważ na jego cześć nazwano serwer jego imieniem.

Ale w Pałacu zamieszkiwał nie tylko biały kot o imieniu Kazimierz. Na kondygnacji minus dwa, kiedyś można było spotkać aż 60 kotów. Przechadzały się one czasem po budynku, aby zaakcentować swoją obecność i przynależność do obiektu. Dziś pozostało już tylko 11 kotów, mają one swoje specjalne pomieszczenie i wydelegowaną osobę, która się nimi opiekuje.

Pałac Kultury i Nauki

Pałac Kultury i Nauki

Pałac Kultury i Nauki


Bardzo polecam wycieczkę z przewodnikiem po Pałacu Kultury i Nauki. Mimo, iż od urodzenia mieszkam w Warszawie, nie byłam świadoma ogromu i piękna tego obiektu.