poniedziałek, 9 marca 2015

"Czar PRL" naprawdę mnie zaCZARował.


PRL! Wszystko na kartki, nawet … kartki na kartki. Oczekiwanie na mieszkanie – średnio 20 lat, puste półki w sklepach, brak papieru toaletowego, łyżki, widelce, szklanki przypięte łańcuchem
 ( a i tak kradli ;)) Pamiętam te czasy jak przez mgłę, ale pamiętam! Kocham PRL! Kocham wracać myślami, na zdjęciach do tego magicznego czasu, gdzie kultowym meblem był (jakże funkcjonalny z resztą) półkotapczan J Niczego nie było, a jednak ludzie mieli pracę i byli uśmiechnięci. Mama mi opowiadała, że jak się miało maturę, to do jakiego biura się nie weszło, to praca była „od ręki”. Pamiętam też, jak dostawała wypłatę w czerwonych banknotach stuzłotowych, którymi to pewnego dnia postanowiłam się pobawić na balkonie. Jakież szczęście, że nie było wtedy wiatru ;) A Tata? Był organizatorem fantastycznych domówek, na których barwnie świecił kolorofon i wszyscy ze wszystkimi tańczyli w wesołych parach.



Pamiętam jeszcze czasy bez telefonów komórkowych, gdy na obiad mama wołała mnie przez okno siódmego piętra. Z koleżankami grałyśmy w gumę, z kolegami graliśmy w kapsle. Czas spędzało się na trzepaku, grając w dwa ognie na trawie lub bawiąc w podchody. Dzieci były brudne i szczęśliwe. Owszem, rodzice czasem nas szukali po osiedlu całymi godzinami, ale naprawdę było fajnie. To były lata bez nowoczesnych technologii , gdzie powszechne zainteresowanie wzbudzał komputer Atari . To były czasy chodzenia z walkmenami i chwalenia się posiadaniem kaset z hitami Backstreet Boys. Rocznik "80- ty" nadal wie, do czego służą obie rzeczy poniżej ;)



Dlatego tak bardzo jestem szczęśliwa, że w Warszawie powstało Muzeum „Czar PRL”, które miałam okazję odwiedzić w Dzień Kobiet. Ach, ileż rzeczy mi się przypomniało z dzieciństwa, choć nie tylko, bo pamiętam jak 8 lat temu w pierwszym wynajętym z mężem mieszkaniu, stała pralka Frania. Długo u nas nie zagościła, bo bym cierpliwość szybko straciła, ale fakt jest jednak faktem, że miałam okazję dowiedzieć się jak to jest prać we Frani. Kobiety w czasach PRLu nie mogły uwierzyć, że ktoś wymyślił sprzęt, który będzie sam prał, gdy one w tym czasie będą mogły wypić sobie po prostu herbatę. Tej i wielu innych ciekawostek dowiedziałam się od wspaniałego przewodnika, którego miałam przyjemność posłuchać podczas spaceru po Muzeum, z okazji Dnia Kobiet.



„Czar PRL” już od wejścia jest magiczny. Stare, obdarte drzwi, opustoszałe korytarze, toaleta, doskonale oddają klimat tego miejsca. Z pewnej perspektywy można nawet zobaczyć zderzenie starej rzeczywistości z nową.








Podczas wykonywania zdjęcia, gdy łapię za klamkę w celu wejścia do muzeum, nagle, nie wiadomo skąd pojawia się … czarny kot! (moja mina mówi sama za siebie). Nie wiedząc wtedy jeszcze co jest w wewnątrz, wiedziałam, że zakocham się w tym miejscu i tak właśnie było. Gdybym była dzieckiem, z tymi wspomnieniami co mam teraz w głowie, piszczałabym z radości, a że jestem już ponad trzydziestolatką, pozostał mi jedynie na twarzy szeroki uśmiech; jedynie moja przyjaciółka, która towarzyszyła mi w Muzeum, wiedziała jakie emocje przeżywałam w środku siebie, przebywając w tym wspaniałym klimacie. 




Jakby komuś jednak w Dzień Kobiet nie wystarczyło  samo zwiedzanie, można było wziąć udział w loterii fantowej, w której do wygrania były … uwaga … goździk, kawa i rajstopy ;)



Ale, ale … w Muzeum „Czar PRL” można zorganizować sobie urodziny rodem z tamtej „epoki”! Ach, nie odpuszczę, na pewno wynajmę kiedyś na swoją imprezę ten fantastyczny lokal. DJ będzie wtedy grał najpiękniejsze prl-owskie melodie a goście zajadać się będą śledziem i chlebem ze smalcem.























1 komentarz: